(…) Słuchałam Świętych Kamieni. Jesteśmy przeznaczeni na zagładę, zginiemy.
Rebeka była szanowaną kobietą, ale też uważano ją za osobę nieco ekscentryczną i niezrównoważoną. Twierdziła bowiem, że posiadanie Świętych Kamieni umożliwiało jej podróże w czasie wstecz, aż do epoki Mojżesza, którego często obwiniała za popełnione przez niego błędy. Odwiedziła też starożytne żydowskie królestwa Dawida i Solomona, rzucała kalumnie na Zelotów, którzy, przez ich bezsensowne powstanie przeciwko Cesarstwu Rzymskiemu, spowodowali destrukcję wspaniałej świątyni hebrajskiej w Jeruzalem i doprowadzili do masowej emigracji jej ludzi we wszystkie strony świata.
Krążyły nawet plotki, że zauroczyła kiedyś samego króla Dawida, kąpiąc się nago na dachu swego domu. Rebeka plotek tych nie potwierdzała, ale też i im nie zaprzeczała. Wtajemniczeni twierdzili, że podróżowała wzdłuż i wszerz sefardyjskiej Hiszpanii, odwiedziła
Kordobę, Granadę i Sewillę, gdzie Żydzi kiedyś byli szanowani i cenieni. Osobiście poznała tam rzymskiego filozofa Senekę oraz zaprzyjaźniła się z żydowskimi filozofami, w tym z najsławniejszym z nich, Majmonidesem. Odwiedziła wspaniałe ogrody Alhambry i przez jakiś czas została kochanką Jusufa I, sułtana Kalifatu Granady.
Twierdziła, że wszystko to było możliwe dzięki Świętym Kamieniom. Niektórzy mieszkańcy Wolska powiadali, że widywali ją latającą w środku nocy pośród chmur na uskrzydlonej krowie w asyście gadających kóz i kogutów. Opowiadano, że zakłócała obrzędy religijne w synagodze Remu, w starokrakowskiej dzielnicy Kazimierz; zaprzyjaźniła się i podzieliła receptami zielnymi z Heleną Rubinstein mieszkającą tam wówczas, na ulicy Szerokiej. Namówiła ją, żeby wbrew zakazom ojca podążyła za swoim chrześcijańskim kochankiem na drugi koniec świata, aż do Australii. Helena
Rubinstein wkrótce potem została miliarderką, zbijając fortunę na wytwarzaniu perfum według recept rabinowej z Wolska.
Kiedy Rebekę nawiedził dobry humor, opowiadała o swoich wizytach w Germanii w czasach wczesnego średniowiecza, gdzie wałęsała się po ziemiach upadłego Cesarstwa Rzymskiego, na którego gruzach powstało nowe, ale krótkotrwałe królestwo Karola Wielkiego, nazywane czasami Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego.
– Jakiego narodu? – wyśmiewała się Rebeka. – Ich plemiona nie były zjednoczone i nie mówiły nawet tym samym językiem.
We wczesnośredniowiecznej Germanii nasza bohaterka napotykała komuny żydowskie, wśród których zaczął się wytwarzać język, bazujący na dialektach niemieckich, który później nazwano jidysz. Była świadkiem, jak niektórzy z tych aszkenazyjskich Żydów
emigrowali z Germanii w głąb słowiańskich ziem, szukając polepszenia bytu pośród rzadko zaludnionych przestrzeni środkowej i wschodniej Europy, gdzie potrzebowano ludzi sprawnych w rzemiośle, a na dodatek piśmiennych – umiejętności, których Żydzi mogli łatwo dostarczyć. Rebeka twierdziła, że rozpoznawała potomków tych wczesnych żydowskich osadników w Wolsku i Krakowie.
Na początku roku 1939 Rebeka stała się nieco milcząca, jej zwykle tryskający życiem temperament gasł, robiła się cicha, odosobniona, zamknięta w sobie. Gdy zwyczajowo pytano ją o przyszłość, nie odpowiadała, spuszczając głowę i odwracając wzrok. Oddalała się od swojego męża, który nie mógł pojąć, co powoduje zmiany w jej zachowaniu. Zaczynała zachowywać się jak Kasandra.
– Musimy opuścić to miejsce! – krzyczała.
– Ale dlaczego? – pytał rabin. – Tu jest nasz dom! Jesteśmy tu dobrze traktowani, z pewnością nie gorzej, niż bylibyśmy traktowani gdzie indziej. Antysemityzm występuje wszędzie! Popatrz na Rosję i ich pogromy, popatrz na Niemcy, popatrz na Austrię, Szwajcarię. Narody germańskie nas nienawidzą. Chcą tylko zagarnąć nasze pieniądze i mienie. Już przywłaszczyli żydowskie złoto i dzieła sztuki.
– Ja to czuję! – nalegała Rebeka. – Ja wiem! Słuchałam Świętych Kamieni. Jesteśmy przeznaczeni na zagładę, zginiemy. Widzę masowe egzekucje, widzę zabijających nas żołnierzy, grzebiących nas w dołach, które sami musieliśmy wykopać.
(fragment książki Jacka Dziewińskiego „Kamienie Świątyni Dawida”)